Wszystko zaczęło się kiedy studiowałem Biotechnologię Żywności – były laboratoria i dostaliśmy zadanie. Kazano nam przygotować wino w odpowiednich parametrach – oczywiście wtedy z moim zespołem popełniliśmy wszystkie możliwe błędy. Mimo wszystko połknęliśmy bakcyla i szybko staliśmy się samowystarczalni jeśli chodzi o wytwarzanie alkoholu na laboratoriach. Robiliśmy wina owocowe i miody pitne. Niedługo potem odwiedzałem mojego kolegę, który był już na doktoracie w Irlandii, w nocy poszliśmy do browaru restauracyjnego, który w swoim ogrodzie zimowym miał wyeksponowaną całą instalację do warzenia piwa. Pomyślałam wtedy, że fajnie by było pracować gdzieś gdzie masz pod kontrolą cały proces – od wymyślenia produktu do produktu końcowego. Wróciłam do Polski, kończyłam wtedy pracę magisterską i akurat otwierał się wtedy pierwszy Browar Restauracyjny w Gdańsku. Aplikowałem tam i po obronie pracy magisterskiej zaczęłam tam pracować. Tak zaczęły powstawać moje pierwsze piwa i pomysły.
Pierwsze piwo uwarzyłem samodzielnie w kuchni u rodziców – było w stylu Hefeweizen, czyli klasyczne niemieckie pszeniczne o charakterystycznym goździkowo-bananowym aromacie. Jak smakowało? Chyba każdy kto warzył w domu przyzna mi racje, że entuzjazm i euforia, z tym związana sprawia, że jakby piwo nie wyszło to to pierwsze zawsze szybko się kończy i smakuje.
Otwieranie własnego biznesu w Polsce i chyba wszędzie to jest ciągła walka z problemami i rzeczami, na które trzeba znaleźć rozwiązanie mniej lub bardziej standardowe. Można by chyba o tym napisać książkę albo spory elaborat. Ciężko mi odpowiedzieć konkretnie, bo każdy dzień stawia jakieś wyzwania i nowe problemy do rozwiązania.
Moja sugestia – zbieraj doświadczenie i jeśli warzysz w domu to eksperymentuj z różnymi surowcami i składnikami. Jeśli konkretnie myślisz o zostaniu profesjonalistą to aplikuj do pracy w różnych browarach w Polsce czy i za granicą. To jest „rzemiosło” – z definicji wynika, że bardzo ważne jest doświadczenie i umiejętności. Szeroki zakres i różne podejście do piw jest chyba najważniejsze w moim przekonaniu. Warto też popracować w piwowarstwie na różnych stanowiskach – od piwowara, po piwnicznego – przez logistykę i reklamę, żeby ten biznes zrozumieć jak najlepiej i odnaleźć w nim dla siebie takie miejsce, w którym najlepiej się sprawdzisz.
W chwili obecnej i w czasie koronawirusa, chciałbym aby cały browar i firma przetrwały. W przyszłości chciałbym aby to było takie miejsce, w którym pracuje wielu utalentowanych ludzi, stale rozwijających swoje rzemiosło, pasje i umiejętności. Aby taki zespół poradził sobie sam, a ja mógłbym podróżować po świecie żeby jak najwięcej piwa jeszcze wypić – oczywiście to trochę pół żartem 😉 Czy czuję się spełniony? Myślę, że na to przyjdzie czas, jest jeszcze dużo do zrobienia i za szybko żeby mówić o spełnieniu.
Hmm...generalnie picie piwa i piwo kraftowe to jest dla mnie pewien styl życia. Jest dla mnie świetnym wytrychem do zrozumienia świata, poznawania kultury, historii i ludzi. Kiedy zaczynamy zgłębiać historię piw, ich pochodzenie – żeby to dobrze to zrozumieć musimy zgłębiać historię danych rejonów, z których pochodzą. A także teraz, w nowoczesnym piwowarstwie – kiedy kooperujemy z innymi browarami, z innych części świata. Spotykamy się z ludźmi, którzy jeszcze pare tygodni temu byli nam zupełnie obcy, odwiedzamy ich, wspólnie warzymy i wtedy to piwo rzemieślnicze, wspólna pasja, w której się pracuje – stwarzają świetną płaszczyznę do tego żeby szybko złapać wspólny język. Te same rzeczy, które się udają Nas cieszą, te same rzeczy, które nie wychodzą nas smucą. Tak jak mówię – piwo rzemieślnicze to dla mnie taki wytrych, żeby lepiej zrozumieć świat i mieć lepszy kontakt z ludźmi. Namawiam wszystkich, żeby w ten sposób podchodzili do piwa bo wtedy staje się ono wartością.
Kiedy nikt nie patrzy, piję komercyjnego międzynarodowego lagera żeby się skalibrować na punkt 0.
Dziękujemy Michał za rozmowę. Do zobaczenia!
Niestety nie możesz zobaczyć Bimbeerowych treści